niedziela, 11 sierpnia 2019

Machiny młynarza w obronie zamku Złotoria


Na przedmieściu Torunia, nieopodal wsi Złotoria znajdują się zapomniane ruiny królewskiego zamku. Niewiele zachowało się z dawnej warowni, wzniesionej ok. poł. XIV w. przez Kazimierza Wielkiego na granicy z państwem krzyżackim. W widłach Wisły i Drwęcy, wśród nadrzecznych zarośli dostrzec można resztki ceglanych murów, zakreślających pierwotnie prostokątny obwód obronny, z częściowo zachowaną główną wieżą, ubezpieczającą przejazd bramny. Dziś z bergfriedu pozostał kikut, będący wymownym pomnikiem dramatycznych losów zamku, który kilkaset lat temu był parokrotnie oblegany i przechodził z rąk do rąk w kolejnych wojnach.

Ruiny wieży zamkowej, fot. autor
We wrześniu 1375 roku, w trakcie walk o sukcesję po śmierci Kazimierza Wielkiego, zamek Złotoria zdobył podstępem były książę gniewkowski Władysław Biały, zgłaszający pretensje do korony polskiej. Zbuntowany wobec władzy Ludwika Węgierskiego ostatni Piast kujawski został oblężony w Złotorii wiosną 1376 roku przez wojska królewskie pod wodzą starosty wielkopolskiego Sędziwoja z Szubina oraz starosty brzeskiego Bartosza Wezenborga, wsparte przez oddziały pomorskie Kazimierza IV Gryfity, księcia słupskiego, a zarazem wnuka Kazimierza Wielkiego. Jan z Czarnkowa, który uwiecznił to wydarzenie w swojej Kronice, wspomniał o bliżej nieokreślonych machinach oblężniczych, zapewne trebuszach użytych do sforsowania murów zamku. Złotoria była jednak dobrze przygotowana do odparcia szturmów, a obrońcy mocno dawali się we znaki wojskom królewskim w trakcie nocnych wycieczek, gdy na łodziach podpływali Wisłą pod obóz oblegających. Machinom napastników przeciwstawili również własne, które przygotował młynarz Hanko z Brześcia, wzięty w niewolę przez księcia Władysława. Biegły w sztuce ciesielskiej konstruktor urządzeń młyńskich, wykorzystał swoją wiedzę również na potrzeby budowy machin miotających kamienie z zamkowych murów. Wbrew własnej woli wplątany w tryby wielkiej historii, stał się jednym z głównych bohaterów oblężenia Złotorii, niestety płacąc za to wysoką cenę.
Hanko obawiając się, że po zdobyciu zamku zostanie za tę przymusową pomoc buntownikom ukarany konfiskatą młyna, postanowił podstępem otworzyć bramę wojskom królewskim. Książę Biały nie miał jednak zaufania do swojego jeńca i torturami zmusił go do przyznania się do spisku. Wykorzystując sposobność Władysław posłał szwagra młynarza do Sędziwoja z Szubina, by pod pozorem zdrady przekazał mu klucze. Spragniony sukcesu starosta, nie uzgadniając tego z pozostałymi wodzami oblegających wojsk, podkradł się nocą ze swoimi ludźmi do zamkowej bramy, otwierając ją. Obrońcy tylko na to czekali – gdy część jego oddziału weszła na teren zamku, błyskawicznie spuścili kratę obciążoną kamieniami, która spadając zabiła możnego rycerza Fryderyka de Wedel. 26 ludzi Sędziwoja osaczonych na dziedzińcu obrzucono z murów kamieniami, zmuszając do poddania się, a sam starosta zawstydzony fortelem księcia Białego wycofał się do obozu. Natomiast Hanko wraz ze szwagrem zostali przez triumfującego Piasta okrutnie ukarani za próbę spisku – następnego dnia spalono ich na stosie pod murami zamku.
Tego samego dnia wojska królewskie chcąc powetować sobie nocną porażkę przypuściły gwałtowny szturm, również zakończony niepowodzeniem oraz okupiony dużą liczbą rannych, wśród których znalazł się także książę Kazimierz Słupski trafiony kamieniem w głowę. W wyniku odniesionych obrażeń książę zmarł kilka miesięcy później. Tymczasem Władysław Biały mimo chwilowej przewagi nie był w stanie utrzymać zamku odciętego oblężeniem już dwa miesiące i po krótkich rokowaniach poddał się, zdając na łaskę królewską. Pod murami zdobytego zamku stoczył jeszcze przegrany pojedynek na kopie z Bartoszem z Wezenborga, w wyniku którego został ranny.

Widok ruin zamku z brzegu Wisły, fot. autor
            Jednak zamek w Złotorii tylko kilka lat był w polskich rękach, gdyż już w 1391 roku dzierżący go w lennie książę Władysław Opolczyk zastawił warownię Krzyżakom. Odzyskana została dopiero w 1404 roku na mocy pokoju w Raciążu. Ale już pięć lat później, na początku Wielkiej Wojny między Polską i Zakonem Krzyżackim, pod mury Złotorii podeszły wojska dowodzone przez samego wielkiego mistrza Ulryka von Junginen. Pod koniec sierpnia 1409 roku zaczęło się fatalne w skutkach oblężenie granicznego zamku, które według różnych źródeł trwało od 5 do 8 dni. Krzyżacy nieustannie ostrzeliwali zamek z licznych bombard, obracając go w ruinę i zabijając większość obrońców. Mistrz Ulryk uczynił ze zdobywania Złotorii swoisty teatr wojenny, zapraszając mieszczki toruńskie, by przy dźwiękach muzyki podziwiały generalny szturm na mury w ostatnim dniu oblężenia. Zamek padł, a do niewoli dostało się 40 ocalałych obrońców, na czele z dowódcą Dobiesławem z Olewina. Sporą część zrujnowanych murów zamkowych rozebrali rzemieślnicy z krzyżackiego Torunia, by pozyskaną w ten sposób cegłę wykorzystać do rozbudowy miejskiego kościoła św. Janów. Niecałe dwa lata później pod ruinami Złotorii dokonano oficjalnej wymiany opieczętowanych aktów I pokoju toruńskiego, zawartego między zwycięską koalicją polsko-litewską oraz pokonanym w bitwie grunwaldzkiej Zakonem. W 1420 roku Krzyżacy zobowiązali się do wypłacenia stronie polskiej ogromnej sumy 25 tysięcy florenów na odbudowę zamku. Jednak królewska warownia odwiedzana niegdyś przez polskich monarchów, straciła swoje znaczenie pół wieku później, po klęsce Krzyżaków w wojnie trzynastoletniej, gdy przestała być granicznym zamkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz