Na przedmieściu Torunia, nieopodal wsi Złotoria znajdują się zapomniane ruiny
królewskiego zamku. Niewiele zachowało się z dawnej warowni, wzniesionej ok.
poł. XIV w. przez Kazimierza Wielkiego na granicy z państwem krzyżackim. W
widłach Wisły i Drwęcy, wśród nadrzecznych zarośli dostrzec można resztki
ceglanych murów, zakreślających pierwotnie prostokątny obwód obronny, z
częściowo zachowaną główną wieżą, ubezpieczającą przejazd bramny. Dziś z
bergfriedu pozostał kikut, będący wymownym pomnikiem dramatycznych losów zamku,
który kilkaset lat temu był parokrotnie oblegany i przechodził z rąk do rąk w
kolejnych wojnach.
Ruiny wieży zamkowej, fot. autor |
We wrześniu 1375 roku, w trakcie walk o sukcesję po śmierci Kazimierza
Wielkiego, zamek Złotoria zdobył podstępem były książę gniewkowski Władysław
Biały, zgłaszający pretensje do korony polskiej. Zbuntowany wobec władzy
Ludwika Węgierskiego ostatni Piast kujawski został oblężony w Złotorii wiosną
1376 roku przez wojska królewskie pod wodzą starosty wielkopolskiego Sędziwoja
z Szubina oraz starosty brzeskiego Bartosza Wezenborga, wsparte przez oddziały
pomorskie Kazimierza IV Gryfity, księcia słupskiego, a zarazem wnuka Kazimierza
Wielkiego. Jan z Czarnkowa, który uwiecznił to wydarzenie w swojej Kronice, wspomniał o bliżej nieokreślonych machinach oblężniczych, zapewne trebuszach
użytych do sforsowania murów zamku. Złotoria była jednak dobrze przygotowana do
odparcia szturmów, a obrońcy mocno dawali się we znaki wojskom królewskim w
trakcie nocnych wycieczek, gdy na łodziach podpływali Wisłą pod obóz
oblegających. Machinom napastników przeciwstawili również własne, które
przygotował młynarz Hanko z Brześcia, wzięty w niewolę przez księcia Władysława.
Biegły w sztuce ciesielskiej konstruktor urządzeń młyńskich, wykorzystał swoją
wiedzę również na potrzeby budowy machin miotających kamienie z zamkowych murów.
Wbrew własnej woli wplątany w tryby wielkiej historii, stał się jednym z
głównych bohaterów oblężenia Złotorii, niestety płacąc za to wysoką cenę.
Hanko obawiając się, że po zdobyciu zamku zostanie za tę przymusową pomoc
buntownikom ukarany konfiskatą młyna, postanowił podstępem otworzyć bramę
wojskom królewskim. Książę Biały nie miał jednak zaufania do swojego jeńca i
torturami zmusił go do przyznania się do spisku. Wykorzystując sposobność Władysław
posłał szwagra młynarza do Sędziwoja z Szubina, by pod pozorem zdrady przekazał
mu klucze. Spragniony sukcesu starosta, nie uzgadniając tego z pozostałymi
wodzami oblegających wojsk, podkradł się nocą ze swoimi ludźmi do zamkowej
bramy, otwierając ją. Obrońcy tylko na to czekali – gdy część jego oddziału
weszła na teren zamku, błyskawicznie spuścili kratę obciążoną kamieniami, która
spadając zabiła możnego rycerza Fryderyka de Wedel. 26 ludzi Sędziwoja
osaczonych na dziedzińcu obrzucono z murów kamieniami, zmuszając do poddania
się, a sam starosta zawstydzony fortelem księcia Białego wycofał się do obozu.
Natomiast Hanko wraz ze szwagrem zostali przez triumfującego Piasta okrutnie
ukarani za próbę spisku – następnego dnia spalono ich na stosie pod murami
zamku.
Tego samego dnia wojska królewskie chcąc powetować sobie nocną porażkę
przypuściły gwałtowny szturm, również zakończony niepowodzeniem oraz okupiony
dużą liczbą rannych, wśród których znalazł się także książę Kazimierz Słupski
trafiony kamieniem w głowę. W wyniku odniesionych obrażeń książę zmarł kilka
miesięcy później. Tymczasem Władysław Biały mimo chwilowej przewagi nie był w
stanie utrzymać zamku odciętego oblężeniem już dwa miesiące i po krótkich
rokowaniach poddał się, zdając na łaskę królewską. Pod murami zdobytego zamku
stoczył jeszcze przegrany pojedynek na kopie z Bartoszem z Wezenborga, w wyniku
którego został ranny.
Widok ruin zamku z brzegu Wisły, fot. autor |
Jednak zamek w Złotorii tylko kilka
lat był w polskich rękach, gdyż już w 1391 roku dzierżący go w lennie książę
Władysław Opolczyk zastawił warownię Krzyżakom. Odzyskana została dopiero w
1404 roku na mocy pokoju w Raciążu. Ale już pięć lat później, na początku
Wielkiej Wojny między Polską i Zakonem Krzyżackim, pod mury Złotorii podeszły wojska
dowodzone przez samego wielkiego mistrza Ulryka von Junginen. Pod koniec
sierpnia 1409 roku zaczęło się fatalne w skutkach oblężenie granicznego zamku,
które według różnych źródeł trwało od 5 do 8 dni. Krzyżacy nieustannie
ostrzeliwali zamek z licznych bombard, obracając go w ruinę i zabijając
większość obrońców. Mistrz Ulryk uczynił ze zdobywania Złotorii swoisty teatr
wojenny, zapraszając mieszczki toruńskie, by przy dźwiękach muzyki podziwiały
generalny szturm na mury w ostatnim dniu oblężenia. Zamek padł, a do niewoli
dostało się 40 ocalałych obrońców, na czele z dowódcą Dobiesławem z Olewina. Sporą
część zrujnowanych murów zamkowych rozebrali rzemieślnicy z krzyżackiego
Torunia, by pozyskaną w ten sposób cegłę wykorzystać do rozbudowy miejskiego kościoła
św. Janów. Niecałe dwa lata później pod ruinami Złotorii dokonano oficjalnej
wymiany opieczętowanych aktów I pokoju toruńskiego, zawartego między zwycięską
koalicją polsko-litewską oraz pokonanym w bitwie grunwaldzkiej Zakonem. W 1420
roku Krzyżacy zobowiązali się do wypłacenia stronie polskiej ogromnej sumy 25
tysięcy florenów na odbudowę zamku. Jednak królewska warownia odwiedzana niegdyś
przez polskich monarchów, straciła swoje znaczenie pół wieku później, po klęsce
Krzyżaków w wojnie trzynastoletniej, gdy przestała być granicznym zamkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz