Odwiedzając
dziś wielkopolskie miasteczko Pyzdry trudno domyślić się, że w średniowieczu
był to bardzo ważny ośrodek z licznymi kościołami i zamkiem królewskim wzniesionym
przez Kazimierza Wielkiego, gdyż większość tych budowli nie dotrwała do naszych
czasów. W miejscu zamku, na stromej nadwarciańskiej skarpie powstał w ostatnich
dwóch stuleciach zespół budynków rozmieszczonych obecnie wokół wyasfaltowanego
placu – kamienica, spichlerz, młyn i różne magazyny. Dopiero prowadzone w
ostatnich latach badania archeologiczne ujawniły, że w piwnicach tych
zabudowań, oraz pod powierzchnią placu i w ich sąsiedztwie znajdują się pokaźne
relikty kazimierzowskiego zamku, który okazał się jedną z najbardziej
imponujących średniowiecznych rezydencji królewskich w Polsce. Cztery regularne
skrzydła zamku, komfortowo wyposażone w urządzenia grzewcze i latryny, otaczały
wewnętrzny dziedziniec. Mimo pewnych elementów obronnych, był to raczej wygodny
pałac niż warownia, nie nadający się do przetrzymania długotrwałego oblężenia. Zabezpieczały
go jednak dodatkowo mury z basztami, którymi otoczył Pyzdry król Kazimierz po
tym, gdy w 1331 roku miasto zostało splądrowane przez Krzyżaków. Fortyfikacje
miejskie wraz z zamkiem nie zdały jednak egzaminu gdy pół wieku później Pyzdry
zostały oblężone w trakcie wojny domowej toczonej w Wielkopolsce.
Nadwarciańska panorama Pyzdr, z terenem dawnego zamku królewskiego po prawej stronie. |
Dwa potężne rody Grzymalitów i
Nałęczów poróżniła kwestia następstwa tronu po zmarłym Ludwiku Węgierskim.
Pierwsi popierali kandydaturę Zygmunta Luksemburskiego (późniejszego cesarza
oraz króla Węgier i Czech), natomiast ich adwersarze uważali, że tron powinien
przypaść ks. płockiemu Siemowitowi IV z mazowieckiej linii Piastów. Przy okazji
załatwiając lokalne porachunki, oba wielkopolskie rody wraz z ich stronnictwami
starły się na początku 1383 roku, a jednym z pierwszych epizodów tej wojny
stało się oblężenie królewskich Pyzdr przez wojska Nałęczów, dowodzone przez
wojewodę poznańskiego Wincentego z Kępy. Miasto poddało się po czterech dniach,
zamek bronił się kolejne trzy dni, zanim jego załoga skapitulowała z powodu
braku żywności i wody. I choć szczegółów tych walk nie odnotowano w źródłach,
to znamy epizod, który przesądził prawdopodobnie o klęsce Pyzdr i stanowi
pierwszy zanotowany w źródłach przykład użycia broni palnej na ziemiach polskich.
Jednocześnie znamy pierwszą polską ofiarę nowej broni, powoli wkraczającej na
europejskie pola bitew, początkowo wykorzystywanej jedynie do niszczenia
fortyfikacji.
Dom wzniesiony z wykorzystaniem murów dawnego zamku, z widoczną pozostałością zamkowej przypory. |
Nałęczowie przy oblężeniu Pyzdr użyli
co najmniej jednego działa, które pod mury miasta i zamku sprowadził znany rycerz i późniejszy wojewoda wielkopolski Bartosz Wezenborg. Opór obrońców został złamany zapewne wtedy, gdy puszkarz Bartosza wystrzelił z działa w kierunku bramy w murach miejskich. Kamienna kula
przebiła podwójne wrota i trafiła stojącego na ulicy po drugiej stronie plebana
Mikołaja z Biechowa, który zginął na miejscu. Wrażenie wywołane działaniem
nowej broni musiało być nomen omen piorunujące, skoro tragiczną śmierć plebana
z Pyzdr opisał dokładnie w swojej słynnej Kronice
Jan z Czarnkowa, określając bombardę mianem „powietrznej piszczeli”.
Pozostałości zamkowych murów w piwnicy budynku powstałego w miejscu dawnej królewskiej rezydencji. |