środa, 15 lipca 2020

Oblężenie Dąbrówna przed bitwą grunwaldzką


Średniowieczne miasto Dąbrówno (Gilgenburg) będące od kilkudziesięciu lat wsią, malowniczo położoną niedaleko pól grunwaldzkich, na wąskim przesmyku między jeziorami Dąbrowa Wielka i Dąbrowa Mała, zapłaciło 610 lat temu wysoką cenę za to, że znalazło się na trasie marszu wojsk polsko-litewskich na stolicę Zakonu Krzyżackiego. O czasach świetności Dąbrówna, które było dobrze ufortyfikowaną siedzibą krzyżackiego prokuratora i miejscem zjazdów sądowych dla całego okręgu, świadczą ruiny niewielkiego zamku Zakonu, relikty murów miejskich i przebudowany w nowożytności kościół, w którym znalazły finał dramatyczne wydarzenia związane z oblężeniem miasta.
13 lipca 1410 roku armia Jagiełły i Witolda znużona szybkim marszem w potwornym letnim skwarze, założyła obóz 4 km na południe od Dąbrówna. Wieczorem, gdy upał zelżał, niektóre oddziały polskie i litewskie wraz z towarzyszącymi im Tatarami ruszyły na rekonesans w kierunku miasta, które blokowało dalszą drogę przez przesmyk. Na ich spotkanie nieoczekiwanie wyszły siły krzyżackie, które tego dnia dotarły do miasta, wysłane na pomoc przez komtura Ostródy. Doszło do krótkiej i gwałtownej bitwy na przedpolu Dąbrówna, w której Krzyżacy zostali rozgromieni. Na rozpoznanie z obozu koronnego wysłano zapewne chorągwie jazdy, jednak w sukurs musiała przyjść im piechota z taborów, która w ferworze walki ruszyła do szturmu na umocnienia miasta. Konni nie byliby oczywiście do tego zdolni i dostali od Jagiełły rozkaz wycofania się. Część z nich rozochocona niedawnym triumfem nie posłuchała jednak królewskiego wezwania. Dąbrówna broniły niedobitki krzyżackiego kontyngentu, mieszczanie oraz okoliczna ludność, która w jego murach szukała wraz z dobytkiem schronienia przed pochodem polsko-litewskich wojsk.
 
Pozostałości zamku w Dąbrównie, źródło: wikipedia, autor ZeroJeden

Szturmujących miasto, stłoczonych w szerokim na zaledwie 500 m przesmyku przywitała salwa z bombard, która jednak nie była w stanie powstrzymać impetu natarcia. Mury próbowano sforsować przy pomocy drabin, ale zdesperowani mieszczanie bronili się skutecznie. Ulegli po trzech godzinach, gdy napastnicy wdarli się do miasta od strony jeziora, gdzie fortyfikacje były znacznie słabsze. Wtedy zaczął się niezbyt chwalebny epizod całego starcia, które przerodziło się w regularną rzeź mieszkańców Dąbrówna, połączoną z gwałtami na kobietach, których dokonywali prawdopodobnie tatarscy sojusznicy Witolda. Przed okrutnym losem nie uchroniło nieszczęsnych mieszkanek Dąbrówna nawet schronienie w kościele farnym, gdzie również zostały zgwałcone, następnie uwięzione i ostatecznie nad ranem spalone żywcem. Z ogniem puszczono także całe miasto, mszcząc się okrutnie za wcześniejsze krzyżackie zbrodnie. W Dąbrównie wojna pokazała swoje prawdziwe, mało rycerskie oblicze. 

Kościół miejski i fragment fortyfikacji Dąbrówna, źródło: wikipedia, autor Olerys

Na wieść o spaleniu miasta i rzezi obrońców wielki mistrz Ulryk von Jungingen unikający do tej pory starcia w polu, wyruszył z odległego o 25 km głównego obozu wojsk krzyżackich, z którego widać było w oddali łuny nad Dąbrównem i zastąpił drogę armii Jagiełły na polach Grunwaldu.

3 komentarze:

  1. Poświęcić tyle czasu na tak nudny artykulik, współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za fajny i pouczający tekst (komentarz na pohybel tego trolla z 19 lutego).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Staram się nie przejmować trollami, których w internecie grasują całe hordy. Jeden u mnie to na szczęście niewiele ;) Pozdrawiam!

      Usuń